niedziela, 11 lutego 2018

Hashimoto vs mleko - czemu nie?

               
                  Hashimoto to autoimmunologiczne zapalenie tarczycy. Oznacza to, że z jakiegoś powodu nasz organizm atakuje własne komórki gruczołu tarczowego, a dokładniej enzym peroksydazę tarczycową (TPO) oraz białko tyreoglobulinę (TG) produkowaną przez tarczycę. W pierwszym przypadku – TPO – enzym ten jest odpowiedzialny za utlenianie jodu oraz przekształcanie T1 i T2 w hormony T3 i T4. Natomiast TG odpowiada za magazynowanie T3 i T4. Jak widać atak na obydwie te jednostki doprowadza wpływa bezpośrednio na produkcję hormonów tarczycy. Ale czemu w ogóle dochodzi do tej autoagresji? Czemu nasz organizm sam siebie niszczy?

                Każda autoagresja jest silnie związana z nieszczelnością jelit. Nie mówię, że jest to korelacja 100%, ponieważ w początkowych fazach nieszczelności autoagresja może nie wystąpić, jednak im dłużej będzie trwał taki stan tym większe szanse na zwrócenie się układu odpornościowego przeciwko naszym komórkom (niekoniecznie tarczycy). Przyjmijmy, że nasz układ odpornościowy to nasze wojsko. Jego zadaniem jest niszczenia wrogich jednostek. Dopóki tych wrogów nie jest dużo (bariera jelitowa działa sprawnie) zwiadowca łapie jeńca, prowadzi go do swojego dowódcy ten sprawdza w bazie danych czy już mieliśmy z nim do czynienia czy nie, czy jest szkodliwy, czy neutralny i decyduje: atakujemy lub odpuszczamy.  Wyobraźcie sobie teraz, że tych wrogich żołnierzy jest od groma, zaczynają się przedzierać przez pierwszą linię obrony, a dowódca ma na głowie tylu jeńców, których musi sprawdzić, że zaczyna mu się już mieszać. Ponad to, jak to na zawodowych komandosów przystało, wrogie siły potrafią się ukryć albo maskować i wtedy „stają się” podobne do naszych własnych komórek. Dowódca jest wkurzony, wie, że coś się złego dzieje, że wróg gdzieś się ukrył, ale nie może go znaleźć. A kiedy wreszcie zauważy, że te maskujące się wrogie komórki atakuje wszystko, co wygląda podobnie, czyli nasze własne tkanki też. To jest właśnie autoagresja.

                Przeprowadzono liczne badania, ankiety i zauważono, że pierwszym czynnikiem, który podnosi przeciwciała aTPO czy aTG jest gluten, jego eliminacja  poprawiła wyniki u 88% badanych. Następne w kolejności są produkty mleczne. Objawy nietolerancji tych produktów: wzdęcia, biegunki, refluks, kaszel, astma, zapalenie zatok, ściekanie śluzu po tylnej ścianie gardła, egzema, wypryski, trądzik, zespół cieśni nadgarstka, jelito wrażliwe.

Mleko krowie zawiera proteiny inne od naszych własnych, dlatego przy nieszczelności jelit organizm będzie je traktował jako wrogie i wysyłał przeciw nim przeciwciała. Czemu może to doprowadzić do ataku na tarczycę? Ponieważ jest to ten sam typ reakcji (reakcja komórkowa, opóźniona), za którą odpowiadają przeciwciała typu IV tak samo jak przy Hashimoto. Przeciwciała te są związane również z alergiami. Dlatego przy Hashi warto sprawdzić alergie. Poza tym proteiny mleka tak samo jak glutenu mają zbliżoną budowę do protein tarczycy, więc nakręcony układ odpornościowy będzie atakował tarczycę ze zdwojoną siłą.

Nie chcę, żebyście źle zrozumieli. Eliminując mleko czy gluten możemy wprowadzić Hashi w remisję, ale to nie będzie pierwotna przyczyna zachorowania na Hashimoto.

Jeszcze jedno sprostowanie pisząc o nietolerancji mleka nie mam na myśli nietolerancji laktozy tylko kazeiny, która jest o wiele częstsza i spożywanie produktów bez laktozy nie rozwiąże problemu.

Czemu tak ciężko nam zrezygnować z mleka czy glutenu?
Istnieją badania, które wykazują pozytywny wpływ kazeiny czy glutenu na receptory endorfin, a co za tym idzie poprawiają nam humor. Dlatego też osoby, które spożywały je w dużych ilościach mogą poczuć efekty odstawienie: ospałość, spadki energii, nastroju, drażliwość, ssanie, głód.

Czym zastąpić?
 Niestety produkty kozie czy owcze również zawierają kazeinę i ich spożywanie będzie pobudzało układ odpornościowy. Podobno mleko wielbłąda nie alergizuje, a co więcej może doprowadzić do zmniejszenia alergii na mleko krowie.

- mleko kokosowe, mleko migdałowe (też może stanowić problem w Hashi), mleko sojowe (3 najbardziej alergizujący produkt w Hashi), mleko ryżowe
- jogurt kokosowy lub jogurt własnoręcznie przygotowany z mleka kokosowego, startera lub dwóch kapsułek probiotyków i trzymać w ciepłym miejscu aż skwaśnieje
- śmietana kokosowa
- zamiast masła: olej kokosowy, smalec gęsi
- białko wołowe lub grochu
- lody na bazie mleka kokosowego

- firma Dalya produkuje sery bez glutenu, produktów mlecznych czy sojowych

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Jelita cz 2 - bariera jelitowa

Teraz, kiedy wiecie już jak pracuje nasz układ pokarmowy, przejdźmy do budowy samych jelit. Poza funkcjami związanymi z trawieniem:

- trawienie węglowodanów
- emulgacja tłuszczy
- wchłanianie składników odżywczych, minerałów i witamin
- resorpcja wody





jelita pełnią kilka innych istotnych funkcji, z których większość z nas sobie nie zdaje sprawy:
  • 85% naszej odporności znajduje się w jelitach
  • stanowi barierę dla patogenów
  • produkcja serotonin
Poniżej postaram się Wam wszystko wytłumaczyć. Dietetyków oraz osoby bardziej zaangażowane z góry przepraszam za „chodzenie na skróty” i dość proste wyjaśnienia poszczególnych mechanizmów.
Zapraszam do lektury :)

Ściany przewodu pokarmowego składają się z trzech warstw:
  • błony śluzowej (wewnętrznej)
  • błony mięśniowej
  • błony zewnętrznej
Najważniejszą z nich jest błona śluzowa pokryta nabłonkiem, która w zależności od odcinka przewodu pokarmowego ma inną budowę i trochę inne funkcje. W jamie ustnej nabłonek ma kilka warst i stanowi ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Od żołądka aż do końca jelita grubego jest on JEDNOWARSTWOWY (!!!!!) - zapamiętajcie to sobie – i odpowiada za wchłanianie i wydzielanie. Błona ta wydziela śluz, który chroni przed urazami mechanicznymi, chemicznymi, a także zapewnia poślizg.
W warstwie tej znajduje się też tkanka limfatyczna, tzw GALT której funkcją jest ochrona organizmu przed wchłanianiem szkodliwych drobnoustrojów.

W jelitach błona śluzowa układa się w kosmki jelitowe pokryte mikrokosmkami, które o 200% zwiększają powierzchnię wchłaniania. Każdy z takich kosmków posiada własne naczynia krwionośne i limfatyczne i własne włókna mięśniowe, których skurcz powoduje przepchnięcie krwi i limfy. Pomiędzy kosmkami w tzw krypach, znajdują się komórki macierzyste, dzięki którym błona śluzowa jest odnawiana.

Im bliżej jelita grubego tym mniej kosmków jelitowych, natomiast coraz więcej wydzielanego śluzu.

W części 1 wspomniałam o trzustce i wątrobie, których przewody uchodzą do światła jelita cienkiego. Enzymy, które produkują, a także enzymy produkowane przez komórki wydzielnicze ściany jelita umożliwiają trawienie węglowodanów i tłuszczy. Ostateczny rozkład węglowodanów do cukrów prostych zachodzi w pobliżu kosmków jelitowych. Dzięki jednowarstwowej budowie ich nabłonka cukry te oraz aminokwasy powstałe z rozkładu białek są szybko wychwytywane i wprowadzane do krwiobiegu, gdzie razem z krwią trafiają do wątroby. Inaczej dzieje się w przypadku tłuszczy. Dzięki żółci dochodzi do ich emulgacji, czyli rozbijania na mniejsze kuleczki. W tej formie dopada do nich lipaza trzustkowa i rozkłada je na kwasy tłuszczowe i glicerol. Razem z kwasami żółciowymi znowu formują kuleczki, zwane micelami, dopiero w tej formie komórki nabłonka kosmka jelitowego zgodzą się przepuścić je, ale nie do krwi, a do naczyń limfatycznych, skąd okrężną drogą trafią do wątroby.
Cała tajemnica trawienia wyjaśniona :)

Kiedy mamy świetnie działające jelita tylko te elementy plus witaminy i minerały mają prawo przedostać się do środka. Niestety u większości z nas ta bariera jest naruszona, rozszczelniona. Oznacza to, że komórki nabłonka, które powinny ściśle do siebie przylegać są od siebie odsunięte, a więc obce białka, patogeny, drobnoustroje bez problemu przez nie przechodzą. Bariera nie działa. A co z naszą odpornością GALT, o której Wam pisałam?

Wewnątrz kosmków jelitowych i ogólnie pod komórkami nabłonka krążą pojedyncze komórki odpornościowe, które co jakiś czas wysyłają witkę do światła jelita, chwytają kawałek dryfującej w pobliżu substancji, połykają ją i wciągają do środka. Taki okaz prowadzą do „ważniejszych” komórek odpornościowych, które decydują czy jest to wróg czy nie. Przy pojedynczych patogenach organizm da radę, ale co w momencie kiedy nasz GALT jest atakowany przez całą armię? Nie daje rady, zaczyna szaleć i w efekcie może zacząć atakować nasze własne tkanki. Poza tym będzie musiał angażować coraz większe zasoby energetyczne i odpornościowe, co doprowadzi do odczucia przemęczenia, senności, nastrojów depresyjnych, spadków energetycznych, częstszych przeziębień, jelitówek, niedoborów składników odżywczych i wielu innych.

Natomiast te wszystkie szkodliwe substancje, których nie udało się odłowić i zniszczyć wędrują z krwią do wątroby. Część zatrzyma się w tkankach, maskując się i podszywając, czekając na „lepsze czasy”, kiedy będą mogły wyjść z ukrycia i zacząć siać zniszczenie. To, co dotrze do wątroby może doprowadzić do jej stanu zapalnego, zostanie też wykorzystane do budowy żółci, cholesterolu itd., w efekcie znowu trafiając na obieg lub upośledzając trawienie, doprowadzając do niedoborów żywieniowych, przemęczenia, spadków energetycznych. Koło się zamyka.

Dobrze pracujące jelita to też więcej radości dla nas. Serotonina – hormon szczęścia jest w 90% produkowany przez bakterie zasiedlające nasze jelita: Lactobacillus i Bifidobacterium, ale o tym dokładniej opowiem następnym razem :)


Nie chciałabym, żebyście teraz z przerażeniem myśleli ile „pasażerów na gapę” każdy z nas ma w sobie. Moim celem jest uświadomienie Wam, że nasz organizm jest z każdej strony bombardowany mnóstwem informacji, z którymi musi dać sobie radę: zaakceptować lub zwalczyć. Od nas zależy czy mu to ułatwimy czy wręcz odwrotnie.

piątek, 22 grudnia 2017

Jelita cz.1 - przewód pokarmowy

Spróbuję wytłumaczyć Wam jak to wszystko funkcjonuje. Nie chcę tylko i wyłącznie podawać Wam suchych faktów, chciałabym, żebyście to zrozumieli i świadomie podejmowali dalsze decyzje odnośnie stylu życia czy sposobu odżywiania. Nie planuję nikogo nawracać, wmawiać, że gluten to zło i należy lub nie jeść tylko mięso.

Zacznijmy od samego początku i nie mam tu na myśli jamy ustnej, ale jeszcze chwilę wcześniej, kiedy w naszej głowie dopiero pojawia się myśl, że jesteśmy głodni i z chęcią coś byśmy wrzucili na ruszt. Już wtedy zaczyna się faza głowowa trawienia. Im intensywniej myślimy o posiłku, widzimy go, czujemy jego zapach tym więcej soków trawiennych organizm wytwarza, czyli sprawniej przebiegnie cały proces trawienia i więcej skorzystamy na spożytym pokarmie. Dlatego też nie powinno się pić żadnych płynów na 30min przed, w trakcie czy po posiłku, żeby nie rozcieńczać soku żołądkowego, którego celem jest wstępne nadtrawienie białek do form bardziej dostępnych dla enzymów trzustkowych. Jeżeli pH żołądka jest zbyt wysokie (zasadowe) lub mamy za mało soku żołądkowego to nie będziemy w stanie pozyskać aminokwasów ze spożywanego białka. Niestrawione resztki będą zalegać w jelitach doprowadzając do procesów gnilnych i sprzyjając rozwojowi szkodliwych dla nas bakterii. Zbyt wysokie pH często wywołuje objawy pseudo – nadkwasoty oraz refluksu.

Koniec dygresji, wracam do naszego jedzenia. Mamy już wreszcie fizycznie nasz posiłek przed sobą. Pięknie podany na talerzu, skupiamy się na nim, nic nas nie rozprasza (żadnej książki, telewizji, internetu, komórki) – znowu chodzi o skupienie się na posiłku, dokładnym gryzieniu (im większe rozdrobnienie pokarmu tym łatwiej enzymy trawienne dostaną się do każdej najmniejszej cząsteczki – więcej z tego skorzystamy). Na pewno każdy doświadczył ślinotoku na widok pysznego jedzenia. Ślinianki pracują jak szalone, a wszystko po to, żeby:
  1. zmiękczyć pokarm
  2. wstępnie nadtrawić węglowodany i skrobię zawarte w pokarmie
  3. uformować zgrabne, małe cząsteczki, które następnie trafiają do przełyku

Jedzenie trafia do przełyku, gdzie w sumie nie dzieje się nic ciekawego ;) Na jego końcu znajduje się żołądek. Przed cofaniem się treści pokarmowej chroni nas zwieracz. Jego nieprawidłowa praca jest związana ze zbyt dużym ciśnieniem w jamie brzusznej, co skutkuje wypychaniem jedzenia oraz kwasu do światła przełyku. Już nieduża ilość kwasu solnego będzie podrażniać przełyk, ponieważ jego ściany nie są przystosowane do tak niskiego pH. Przyczyną wzrostu ciśnienia jest zbyt wysokie pH soku żołądkowego, a co za tym idzie: wzrost bakterii oraz złe trawienie węglowodanów. Branie leków na nadkwasotę tylko pogarsza sytuację. (Dajcie mi znać w komentarzach jeżeli chcielibyście dowiedzieć się o tym więcej). Prawidłowe pH to 2-3, chociaż niektóre źródła podają 1-2.

Reasumując w żołądku dochodzi do:
  1. wstępnego strawienia białka zawartego w posiłku
  2. kwas solny powoduje uaktywnienie soków żołądkowych oraz niszczenie drobnoustrojów
  3. zapoczątkowanie trawienia tłuszczy przez lipazę żołądkową
  4. niskie pH hamuje trawienie cukrów zapoczątkowane przez amylazę ślinową
  5. im większa różnica pH między środowiskiem żołądka i jelita tym więcej enzymów zostanie wytworzonych podczas dalszych etapów trawienia

Następnie treść pokarmowa partiami przesuwana jest do jelita cienkiego, a dokładnie do dwunastnicy. Hormony jelitowe oraz skurcze ścian żołądka pobudzają wydzielanie żółci, soku jelitowego i trzustkowego. Dzięki zasadowemu środowisku jelita na pokarm zaczynają oddziaływać enzymy rozkładające węglowodany. Jak pisałam wcześniej im większa różnica pH między tymi dwoma środowiskami (żołądek-dwunastnica) tym więcej enzymów, lepsze trawienie węglowodanów, lepsze nasze ogólne samopoczucie, brak wzdęć, gazów czy refluksu albo przerostu bakteryjnego.
Do dwunastnicy wydzielana jest też żółć, która powoduje emulgację tłuszczy zawartych w jedzeniu (rozbijanie tłuszczu na mniejsze kuleczki), dzięki czemu lipaza trzustkowa może je na spokojnie strawić do kwasów tłuszczowych i glicerolu. Co jest bardzo ważne w dalszym procesie wchłaniania, ale o tym następnym razem.

W miarę przesuwania się treści pokarmowej organizm wyciąga z niego wodę oraz niezbędne substancje odżywcze. W jelicie grubym formowany jest kał oraz dochodzi do ostatecznej resorpcji wody i witamin.

Jelita:
  1. trawienie węglowodanów i tłuszczy (dwunastnica)
  2. resorpcja wody, witamin i składników odżywczych

Wstęp mamy za sobą, w następnej części skupię się już tylko i wyłącznie na jelitach :)


Specjalnie pominęłam nazwy enzymów, hormonów i inne bardziej specjalistyczne szczegóły, gdyż artykuł ma służyć ogólnemu zrozumieniu działania przewodu pokarmowego przez każdą osobę. A wiem, że dziwne nazwy potrafią zniechęcić, spróbujcie wytłumaczyć mi coś z matematyki, zawieszam się już przy słowie „dodawanie” ;)

piątek, 15 grudnia 2017

Bezglutenowe ślimaczki drożdżowe z kapustą i grzybami

Znowu świątecznie, znowu bezglutenowo, beznabiałowo i bezjajecznie, czyli 3B :)

Dzisiaj wszytko szło nie po mojej myśli. Jak tylko zaczęłam szykować ciasto okazało się, że mam za mało drożdży, bo robiłam z podwójnej porcji, a kupiłam tylko jedną saszetkę. Potem musiałam jakoś zamaskować brak mąki z siemienia lnianego, a na samym końcu okazało się, że jest za mało farszu :D
Są takie dni, kiedy gotowanie mi po prostu nie idzie ;) Dobrze, że przynajmniej korków nie wysadziłam... :D

Składniki:
- 100g mąki owsianej bezglutenowej
- 100g mąki ziemniaczanej
- 100g mąki gryczanej niepalonej
- 7g drożdży instant
- 1 łyżka siemienia lnianego zalana 2 łyżkami ciepłej wody (odstaw na 15min, aż będzie glut)
- 30ml oleju kokosowego
- 200-300ml ciepłej wody
- 1 łyżeczka soli himalajskiej
Farsz:
- 0,5 kg kiszonej kapusty
- 200g pieczarek
- 1 cebula
- sól, pieprz
- ziele angielskie i liść laurowy

Farsz (najlepiej dzień wcześniej):
Kapustę opłucz na sitku, żeby nie była taka słona i kwaśna. Wrzuć do garnka, podlej małą ilością wody dodaj ziele angielskie i liść laurowy. Gotuj na małym ogniu przez 1,5h. Po tym czasie wyjmij liść i ziele, odcedź kapustę i ją poszatkuj. W garnku rozgrzej tłuszcz, zeszklij pokrojoną w kostkę cebulę, dodaj pokrojone w cienkie paseczki pieczarki. Nakryj pokrywką, zmniejsz ogień i duś do miękkości. Na koniec dopraw solą i pieprzem. Dorzuć kapustę i wymieszaj. Wyłącz gaz i potrzymaj na ciepłej płycie jeszcze ok 20min.

Ciasto:
Mąkę owsianą i ziemniaczaną przesiej. Dodaj do nich gryczaną, drożdże i sól. Dobrze zamieszaj. Dolej 150ml ciepłej wody, dodaj gluta z siemienia i zacznij ucierać lub użyj robota kuchennego. Wodę dodawaj stopniowo, zbyt duża ilość sprawi, że ciasto będzie bardzo lepkie. Rozgrzej w garnuszku olej kokosowy i kiedy ciasto zacznie przybierać kształt kuli stopniowo dodawaj olej. Zagnieć rękami, zawiń w folię i odstaw w ciepłe miejsce na 30min do wyrośnięcia.
Zagnieć ponownie, rozwałkuj na grubość około 0,5cm. Obetnij boki, żeby miał kształt prostokąta, nałóż farsz i zawiń. Suchym nożem odkrawaj ok 2-3 cm szerokości ślimaczki. Ułóż je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Posmaruj mlekiem roślinnym i posyp makiem lub chią.
Piecz ok 15-20min w 200st C.

WESOŁYCH ŚWIĄT!

czwartek, 14 grudnia 2017

Bezglutenowa kutia raz, dwa, trzy...

Nigdy nie robiłam jeszcze kutii, ale w ramach poszukiwania przepisów do e-booka trafiłam na ten przepis i mi się bardzo spodobał :) Oczywiście postanowiłam go nieco zmodyfikować, ale podam Wam obie wersje: oryginalną i moją :)

Ma też ogromną zaletę, czyli brak glutenu i bez nabiału! Wreszcie jakieś słodkie danie, które mogę zjeść ;)



Bez dalszych wstępów zamieszczam przepis:

Składniki:
- 200g suchego maku
- 75g kaszy jaglanej (namoczonej przez noc w zimnej wodzie)
- 500 ml mleka roślinnego (użyłam ryżowego)
- 150g posiekanych orzechów (w przepisie były włoskie, ale ja wrzuciłam mieszankę)
- 100g rodzynek namoczonych w mocnej herbacie
- 20 daktyli
- 2 łyżeczki miodu
- sok i skórka otarta z jednej pomarańczy (zapomniałam dodać, a i tak było przepyszne :) )

Kaszę umieść na sitku, przelej ją wrzącą wodą, a następnie zimną. Mleko, daktyle i mak wsyp do garnka i doprowadź do wrzenia. Dodaj kaszę i gotuj 10 min pod przykryciem na małym ogniu.
Po tym czasie zmiksuj blenderem (ja zrezygnowałam z blendowania od razu dodałam bakalie, ale bez miodu, bo nie lubię ;) ), dodaj miód, orzechy, rodzynki, sok i skórkę z pomarańczy. Wymieszaj łyżką.

Nałóż na miseczki, udekoruj i podawaj jako deser lub jedno z dań głównych :)

WESOŁYCH ŚWIĄT!

sobota, 4 listopada 2017

Cukiniowe tagliatele z sosem bolońskim vege

Ostatnio nie miałam zupełnie czasu dla siebie. Jadłam zdrowo, ale na szybko: papryka, pomidor, cieciorka, olej lniany i fru do roboty.

Postanowiłam to zmienić i zacząć dostarczać sobie posiłki o odpowiednio zbilansowanych makrach i mikrach, które będą smaczne i będą wsparciem dla mojej tarczycy.

I tak narodził się pomysł na "oszukane" spaghetti. Może i oszukane, ale dla mnie lepsze, bo nie czuję się po nim ociężale :)

To do roboty!

- 120g fasolki białej (może być puszkowa, ale odradzam używania takiej zbyt często)
- 150g passaty pomidorowej
- 1 cukinia
- 1 ząbek czosnku
- 1/2 cebuli
- nać pietruszki
- sól, pieprz, kurkuma, tymianek, papryka słodka

Na oleju kokosowym zeszklij 1/2 cebulki i czosnek. Obierz cukinię ze skórki i obieraczką do warzyw zrób tagliatele. Obieraj dopóki nie zobaczysz nasionek. Rdzeń z nasionkami pokrój w kostkę i odłóż na bok. Kiedy cebulka i czosnek się zeszklą dorzuć paski cukinii. Dodaj sól, pieprz, kurkumę i przykryj pokrywką. Co jakiś czas mieszaj. Smaż ok 7min. Zdejmij z patelni, połóż na talerzu i przykryj pokrywką, żeby nie wystygło. Dodaj świeży olej na patelnię, wrzuć i zeszklij resztę cebulki. Dodaj pokrojony w kostkę środek z cukinii. Podsmaż. Dodaj białą fasolę, passatę, sól, pieprz, tymianek, paprykę słodką, wymieszaj i gotuj aż sos się zredukuje. Wyłóż na cukiniowy makaron, posyp natką pietruszki.

SMACZNEGO!

Mus z dyni

Dynia to jedno z moich ulubionych warzyw! Daje tyle możliwości, a przy tym to samo zdrowie :)

poniedziałek, 23 października 2017

Odczarować wątróbkę :)

Wątróbka! Tania, pyszna, meeeeeeeeeeeeeeeega zdrowa! Postaram się w tym poście przekonać Was do jej częstszej konsumpcji w różnych wariacjach i odmianach :) mam nadzieję, że mi się uda!

wtorek, 6 czerwca 2017

Masło orzechowe

 A w takie dni jak dziś, kiedy słoneczko chowa się za chmurami i grzmi z każdej strony, dla dodania kurażu sięgam po masło orzechowe domowej roboty:

Polskie pesto z pietruszki

KOMU, KOMU?! 🤣
Tzw. domowe, polskie pesto 😉 z książki Polski Przewodnik Paleo - polecam 
😊

Chleb paleo (bez zbóż)

Było pesto, było masło orzechowe, ale przecież z czymś to trzeba jeść prawda? Werble poproszę! Prezentuję Wam chlebek paleo (bez zbóż) 😋 dodatkowa jego zaleta jest taka, że jest very low carb, więc idealnie nadaje się jako zamiennik chleba pszennego czy nawet pełnoziarnistego. I jakby na to nie patrzeć jest to bogactwo składników odżywczych, a przecież jedzenie ma nas leczyć 😍