piątek, 22 grudnia 2017

Jelita cz.1 - przewód pokarmowy

Spróbuję wytłumaczyć Wam jak to wszystko funkcjonuje. Nie chcę tylko i wyłącznie podawać Wam suchych faktów, chciałabym, żebyście to zrozumieli i świadomie podejmowali dalsze decyzje odnośnie stylu życia czy sposobu odżywiania. Nie planuję nikogo nawracać, wmawiać, że gluten to zło i należy lub nie jeść tylko mięso.

Zacznijmy od samego początku i nie mam tu na myśli jamy ustnej, ale jeszcze chwilę wcześniej, kiedy w naszej głowie dopiero pojawia się myśl, że jesteśmy głodni i z chęcią coś byśmy wrzucili na ruszt. Już wtedy zaczyna się faza głowowa trawienia. Im intensywniej myślimy o posiłku, widzimy go, czujemy jego zapach tym więcej soków trawiennych organizm wytwarza, czyli sprawniej przebiegnie cały proces trawienia i więcej skorzystamy na spożytym pokarmie. Dlatego też nie powinno się pić żadnych płynów na 30min przed, w trakcie czy po posiłku, żeby nie rozcieńczać soku żołądkowego, którego celem jest wstępne nadtrawienie białek do form bardziej dostępnych dla enzymów trzustkowych. Jeżeli pH żołądka jest zbyt wysokie (zasadowe) lub mamy za mało soku żołądkowego to nie będziemy w stanie pozyskać aminokwasów ze spożywanego białka. Niestrawione resztki będą zalegać w jelitach doprowadzając do procesów gnilnych i sprzyjając rozwojowi szkodliwych dla nas bakterii. Zbyt wysokie pH często wywołuje objawy pseudo – nadkwasoty oraz refluksu.

Koniec dygresji, wracam do naszego jedzenia. Mamy już wreszcie fizycznie nasz posiłek przed sobą. Pięknie podany na talerzu, skupiamy się na nim, nic nas nie rozprasza (żadnej książki, telewizji, internetu, komórki) – znowu chodzi o skupienie się na posiłku, dokładnym gryzieniu (im większe rozdrobnienie pokarmu tym łatwiej enzymy trawienne dostaną się do każdej najmniejszej cząsteczki – więcej z tego skorzystamy). Na pewno każdy doświadczył ślinotoku na widok pysznego jedzenia. Ślinianki pracują jak szalone, a wszystko po to, żeby:
  1. zmiękczyć pokarm
  2. wstępnie nadtrawić węglowodany i skrobię zawarte w pokarmie
  3. uformować zgrabne, małe cząsteczki, które następnie trafiają do przełyku

Jedzenie trafia do przełyku, gdzie w sumie nie dzieje się nic ciekawego ;) Na jego końcu znajduje się żołądek. Przed cofaniem się treści pokarmowej chroni nas zwieracz. Jego nieprawidłowa praca jest związana ze zbyt dużym ciśnieniem w jamie brzusznej, co skutkuje wypychaniem jedzenia oraz kwasu do światła przełyku. Już nieduża ilość kwasu solnego będzie podrażniać przełyk, ponieważ jego ściany nie są przystosowane do tak niskiego pH. Przyczyną wzrostu ciśnienia jest zbyt wysokie pH soku żołądkowego, a co za tym idzie: wzrost bakterii oraz złe trawienie węglowodanów. Branie leków na nadkwasotę tylko pogarsza sytuację. (Dajcie mi znać w komentarzach jeżeli chcielibyście dowiedzieć się o tym więcej). Prawidłowe pH to 2-3, chociaż niektóre źródła podają 1-2.

Reasumując w żołądku dochodzi do:
  1. wstępnego strawienia białka zawartego w posiłku
  2. kwas solny powoduje uaktywnienie soków żołądkowych oraz niszczenie drobnoustrojów
  3. zapoczątkowanie trawienia tłuszczy przez lipazę żołądkową
  4. niskie pH hamuje trawienie cukrów zapoczątkowane przez amylazę ślinową
  5. im większa różnica pH między środowiskiem żołądka i jelita tym więcej enzymów zostanie wytworzonych podczas dalszych etapów trawienia

Następnie treść pokarmowa partiami przesuwana jest do jelita cienkiego, a dokładnie do dwunastnicy. Hormony jelitowe oraz skurcze ścian żołądka pobudzają wydzielanie żółci, soku jelitowego i trzustkowego. Dzięki zasadowemu środowisku jelita na pokarm zaczynają oddziaływać enzymy rozkładające węglowodany. Jak pisałam wcześniej im większa różnica pH między tymi dwoma środowiskami (żołądek-dwunastnica) tym więcej enzymów, lepsze trawienie węglowodanów, lepsze nasze ogólne samopoczucie, brak wzdęć, gazów czy refluksu albo przerostu bakteryjnego.
Do dwunastnicy wydzielana jest też żółć, która powoduje emulgację tłuszczy zawartych w jedzeniu (rozbijanie tłuszczu na mniejsze kuleczki), dzięki czemu lipaza trzustkowa może je na spokojnie strawić do kwasów tłuszczowych i glicerolu. Co jest bardzo ważne w dalszym procesie wchłaniania, ale o tym następnym razem.

W miarę przesuwania się treści pokarmowej organizm wyciąga z niego wodę oraz niezbędne substancje odżywcze. W jelicie grubym formowany jest kał oraz dochodzi do ostatecznej resorpcji wody i witamin.

Jelita:
  1. trawienie węglowodanów i tłuszczy (dwunastnica)
  2. resorpcja wody, witamin i składników odżywczych

Wstęp mamy za sobą, w następnej części skupię się już tylko i wyłącznie na jelitach :)


Specjalnie pominęłam nazwy enzymów, hormonów i inne bardziej specjalistyczne szczegóły, gdyż artykuł ma służyć ogólnemu zrozumieniu działania przewodu pokarmowego przez każdą osobę. A wiem, że dziwne nazwy potrafią zniechęcić, spróbujcie wytłumaczyć mi coś z matematyki, zawieszam się już przy słowie „dodawanie” ;)

piątek, 15 grudnia 2017

Bezglutenowe ślimaczki drożdżowe z kapustą i grzybami

Znowu świątecznie, znowu bezglutenowo, beznabiałowo i bezjajecznie, czyli 3B :)

Dzisiaj wszytko szło nie po mojej myśli. Jak tylko zaczęłam szykować ciasto okazało się, że mam za mało drożdży, bo robiłam z podwójnej porcji, a kupiłam tylko jedną saszetkę. Potem musiałam jakoś zamaskować brak mąki z siemienia lnianego, a na samym końcu okazało się, że jest za mało farszu :D
Są takie dni, kiedy gotowanie mi po prostu nie idzie ;) Dobrze, że przynajmniej korków nie wysadziłam... :D

Składniki:
- 100g mąki owsianej bezglutenowej
- 100g mąki ziemniaczanej
- 100g mąki gryczanej niepalonej
- 7g drożdży instant
- 1 łyżka siemienia lnianego zalana 2 łyżkami ciepłej wody (odstaw na 15min, aż będzie glut)
- 30ml oleju kokosowego
- 200-300ml ciepłej wody
- 1 łyżeczka soli himalajskiej
Farsz:
- 0,5 kg kiszonej kapusty
- 200g pieczarek
- 1 cebula
- sól, pieprz
- ziele angielskie i liść laurowy

Farsz (najlepiej dzień wcześniej):
Kapustę opłucz na sitku, żeby nie była taka słona i kwaśna. Wrzuć do garnka, podlej małą ilością wody dodaj ziele angielskie i liść laurowy. Gotuj na małym ogniu przez 1,5h. Po tym czasie wyjmij liść i ziele, odcedź kapustę i ją poszatkuj. W garnku rozgrzej tłuszcz, zeszklij pokrojoną w kostkę cebulę, dodaj pokrojone w cienkie paseczki pieczarki. Nakryj pokrywką, zmniejsz ogień i duś do miękkości. Na koniec dopraw solą i pieprzem. Dorzuć kapustę i wymieszaj. Wyłącz gaz i potrzymaj na ciepłej płycie jeszcze ok 20min.

Ciasto:
Mąkę owsianą i ziemniaczaną przesiej. Dodaj do nich gryczaną, drożdże i sól. Dobrze zamieszaj. Dolej 150ml ciepłej wody, dodaj gluta z siemienia i zacznij ucierać lub użyj robota kuchennego. Wodę dodawaj stopniowo, zbyt duża ilość sprawi, że ciasto będzie bardzo lepkie. Rozgrzej w garnuszku olej kokosowy i kiedy ciasto zacznie przybierać kształt kuli stopniowo dodawaj olej. Zagnieć rękami, zawiń w folię i odstaw w ciepłe miejsce na 30min do wyrośnięcia.
Zagnieć ponownie, rozwałkuj na grubość około 0,5cm. Obetnij boki, żeby miał kształt prostokąta, nałóż farsz i zawiń. Suchym nożem odkrawaj ok 2-3 cm szerokości ślimaczki. Ułóż je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Posmaruj mlekiem roślinnym i posyp makiem lub chią.
Piecz ok 15-20min w 200st C.

WESOŁYCH ŚWIĄT!

czwartek, 14 grudnia 2017

Bezglutenowa kutia raz, dwa, trzy...

Nigdy nie robiłam jeszcze kutii, ale w ramach poszukiwania przepisów do e-booka trafiłam na ten przepis i mi się bardzo spodobał :) Oczywiście postanowiłam go nieco zmodyfikować, ale podam Wam obie wersje: oryginalną i moją :)

Ma też ogromną zaletę, czyli brak glutenu i bez nabiału! Wreszcie jakieś słodkie danie, które mogę zjeść ;)



Bez dalszych wstępów zamieszczam przepis:

Składniki:
- 200g suchego maku
- 75g kaszy jaglanej (namoczonej przez noc w zimnej wodzie)
- 500 ml mleka roślinnego (użyłam ryżowego)
- 150g posiekanych orzechów (w przepisie były włoskie, ale ja wrzuciłam mieszankę)
- 100g rodzynek namoczonych w mocnej herbacie
- 20 daktyli
- 2 łyżeczki miodu
- sok i skórka otarta z jednej pomarańczy (zapomniałam dodać, a i tak było przepyszne :) )

Kaszę umieść na sitku, przelej ją wrzącą wodą, a następnie zimną. Mleko, daktyle i mak wsyp do garnka i doprowadź do wrzenia. Dodaj kaszę i gotuj 10 min pod przykryciem na małym ogniu.
Po tym czasie zmiksuj blenderem (ja zrezygnowałam z blendowania od razu dodałam bakalie, ale bez miodu, bo nie lubię ;) ), dodaj miód, orzechy, rodzynki, sok i skórkę z pomarańczy. Wymieszaj łyżką.

Nałóż na miseczki, udekoruj i podawaj jako deser lub jedno z dań głównych :)

WESOŁYCH ŚWIĄT!