Dzisiaj garść informacji o tym, jak pozbyć się zakwasów i
dlaczego „zakwasy” to nie „zakwasy”?
Na pewno każdy przynajmniej raz w życiu doświadczył tego
błogiego uczucia sztywnych i obolałych mięśni dzień lub dwa po wysiłku.
Problematyczne stają się codzienne czynności jak wizyta w toalecie,
podniesienie szczoteczki do zębów, czy wypicie kubka kawy, ba, nawet siadanie w
ulubionym fotelu przestaje sprawiać przyjemność ;)
Sprostowanie:
Pojawienie się „zakwasów” jest błędnie kojarzone ze zbyt
dużym stężeniem kwasu mlekowego w mięśniach po wysiłku. W zależności od
intensywności oraz czasu trwania treningu możemy pracować w zakresie tlenowym (niska
intensywność, długi czas) lub beztlenowym (bardzo intensywne, krótkie wysiłki).
Organizm czerpie energię przede wszystkim z cukrów, dopiero w drugiej
kolejności z kwasów tłuszczowych. Podczas spalania tych pierwszych w warunkach
tlenowych są one całkowicie przekształcane do CO₂ i wody. Natomiast, kiedy w
naszych tkankach brakuje tlenu, wytwarza się kwas mlekowy (fermentacja), który
odkłada się w mięśniach. Efektem nagromadzenia się kwasu mlekowego jest ból
mięśni w trakcie wysiłku. W
przeciągu 1-2h od zakończenia aktywności jest on całkowicie usuwany z tkanki
mięśniowej przez układ krwionośny i ponownie przetwarzany w wątrobie do glukozy
(cukier).
DOMS:
Prawdziwą przyczyną jest zespół opóźnionego bólu
mięśniowego (DOMS). W trakcie intensywnego wysiłku dochodzi do mikrouszkodzeń
włókien mięśniowych. Jest to, można powiedzieć, celowe działanie naszego
organizmu, żeby zwiększyć gęstość tych włókien i ich wzmocnić, dzięki czemu my
możemy się poszczycić piękną muskulaturą ;)
DOMSy pojawiają się zazwyczaj po 24-72h w zależności od
naszego wytrenowania, rodzaju pobudzanych włókien, intensywności wysiłku i
kilku innych czynników. W miejscu uszkodzenia włókna dochodzi do przekrwienia.
Zabierane są zbędne produkty przemiany materii oraz zniszczone komórki, a
dostarczane są białka odpowiadające za proces zapalny. Skutkiem procesu
zapalnego będzie m.in. obniżenie progu pobudliwości zakończeń nerwowych
odpowiedzialnych za ból, czyli potocznie mówiąc w trakcie treningu będziemy później
lub pod większym obciążeniem odczuwać ból.
Co dalej:
Wiemy już co z czym i dlaczego, ale czy można coś zrobić,
żeby uniknąć dyskomfortu? Możemy nie ćwiczyć ;)
Wszystko zależy od celu, jaki chcemy osiągnąć. Jeżeli
zależy nam na utracie tkanki tłuszczowej bez budowania masy mięśniowej to
możemy poprzestać na cardio, gdzie o ile nie przesadzimy z intensywnością to
szanse na DOMSy są małe.
Natomiast, jeżeli naszym marzeniem jest wyrzeźbiona
sylwetka to jak to się mówi: „No pain, no gain”. Oczywiście, że nasze pierwsze
wizyty na siłowni będą się kończyły DOMSami, ale w miarę jak nasze ciało,
ścięgna, więzadła, mięśnie będą stawać się silniejsze te odczucia zejdą na
drugi plan, albo całkowicie znikną. To nie jest tak, że jeżeli po treningu nie
boli mnie całe ciało to trening był kiepski. W ten „bezbolesny” sposób powinny
ćwiczyć osoby, które chcą codziennie walczyć o swoje ciało. Chociaż według mnie
w zupełności wystarczy dobrze rozpisany, poprawnie wykonany trening 3x w
tygodniu plus oczywiście odpowiednie odżywianie i suplementacja. :)
1) Rozgrzewka,
rozgrzewka i jeszcze raz rozgrzewka. Nie tylko 5 minutowe przejście po bieżni,
ale też dynamiczne ćwiczenia oraz rolowanie, które usprawnią ślizg tkanek
miękkich, pobudzą wytwarzanie mazi stawowej, rozgrzeją torebki stawowe,
zaktywizują mięśnie brzucha, pośladków oraz łopatek. Ponad to jest to moment, w
którym możemy popracować nad naszymi słabszymi punktami, np. przykurczonymi
mięśniami biodrowo-lędźwiowymi, przeciążonymi prostownikami grzbietu,
ograniczonym zakresem ruchomości stawów barkowych.
2) Rozciąganie
10-15min po treningu połączone z rolowaniem całego ciała
3) Picie
dużej ilości wody w trakcie i po treningu, najlepiej z dodatkiem szczypty soli
himalajskiej (można dodatkowo miód, cytrynę, miętę), żeby zatrzymać ucieczkę elektrolitów
z organizmu. Musimy pamiętać, że w około 70% składamy się z wody i jest nam ona
też potrzebna do budowania mięśni :)
4) Wypicie
soku z wiśni przed oraz po treningu łagodzi objawy DOMS, dzięki działaniu
przeciwzapalnemu
5) Sauna,
pomoże rozluźnić spięte mięśnie, przyspieszy przepływ krwi, czyli także
przebieg procesu zapalnego
6) Naprzemienny
prysznic (zimny/ciepły) pobudza krążenie
7) Lekki
wysiłek następnego dnia w postaci roweru, spaceru czy basenu (woda rozluźnia
mięśnie)
Czego nie wolno robić?
- wypijać piwa „na zakwasy”, nie pomoże, a tylko popsuje
efekty treningu ze względu na kaloryczność
- ratować się aspiryną – pomaga, ale poprzez swoje
działanie przeciwzapalne zaburza procesy regeneracji włókien mięśniowych, czyli
tak naprawdę „nie pozwala naszym mięśniom urosnąć”
- zbyt intensywne rozciąganie, kiedy już odczuwamy DOMSy
Podczas treningu może się zawsze zdażyć jakaś kontuzja. Wtedy warto jest na przykład posiadać tego typu https://elektrostymulatory.net/produkty/stabilizatory-ortezy/stabilizatory-compex/stabilizator-na-kostke-compex-bionic-ankle/ stabilizator, któy moim zdaniem może pomóc w dużo szybszej rekonwalescencji po takim zdarzeniu
OdpowiedzUsuńJeśli ból mięśni to rzeczywiście zakwasy to powinien samoistnie minąć po kilku dniach. Jeśli się utrzymuje to trzeba szukać pomocy, pewnie jest to poważniejsza kontuzja. W sporcie o nie nie trudno, na https://carolina.pl/klinika-ortopedii-i-traumatologii/reka/kciuk-narciarza/ można dowiedzieć się jakie dolegliwości są możliwe u narciarzy i jak wygląda ich leczenie.
OdpowiedzUsuń